Kolejną ozdobą mojego ogrodu są róże. Nie mam ich za wiele, ale bardzo je lubię. Jedne są mniej, inne bardziej udane, niektóre mnie zawiodły, niektóre mile zaskoczyły.
W naszym ogrodzie dawno temu dziadkowie mieli dwa miejsca, gdzie rosły: z przodu przy furtce i przy altanie. Były chyba ciemnoczerwone i dość wysokie, nie wiem jak się nazywały. Po śmierci dziadków zdziczały i musieliśmy je usunąć.
Nie wiem dokładnie kiedy kupiłam swoje pierwsze róże, ale mogło być to z 15 lat temu. Potem dokupiłam pierwsze róże, których znałam nazwy: 6 sztuk Gloria Dei (Peace). Prosiłam o czerwone, ale młody student w szkółce myślał, że Gloria Dei są czerwone.
Gloria Dei |
Gloria Dei |
Kolejne kupiłam po latach. W supermarkecie kupiłam Polarstern (miał być Chopin), Pastellę, Louise Odier (o jej aromacie i ... smaku jeszcze tutaj opowiem).
Polarstern |
Jak już się oswoiłam z obecnością róż w ogrodzie zaczęłam zamawiać w profesjonalnych szkółkach. Sięgam po różne odmiany i te historyczne pięknie pachnące, i rabatowe, i angielskie. A czasami jakaś mi się spodoba i po prostu ją kupuję.
Pastella |
Louise Odier |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz