piątek, 26 grudnia 2014

Kiekrz - świąteczny spacer po Michałkowie

     Dawno nie spacerowałam po okolicy z aparatem. Bez też nie. Przez kilka miesięcy zorientowałam się, że kilka miejsc się zmieniło nie do poznania: powstały nowe domy, gdzieniegdzie wycięto chaszcze i zrobiło się ładnie. Tak z kronikarskiego poczucia obowiązku zrobiłam kilka zdjęć kierskiego Michałkowa.

Hydrant, ul. Podjazdowa

Domy przy ul.Jutrzenka, widok od Podjazdowej

















Narożnik Podjazdowej i Jachtowej

Podjazdowa w dół, w krzewach i drzewach po lewej
znajduje się ulubione miejsce żerowania ptaków: kosów, kwiczołów, sikor,
dzięciołów i innych.








Krzyż na Michałkowie

Rudzik w krzewach na Jachtowej

ul. Admiralska

Narożnik Admiralskiej i Kajakowej

Narożnik Admiralskiej i Kajakowej

ul. Admiralska

Widok z ul. Wilków Morskich na Jezioro Kierskie

Norożnik Wilków Morskich i Admiralskiej









Wzdłuż Wilków Morskich po wycięciu chaszczy

Wzdłuż Wilków Morskich po wycięciu chaszczy

Widok z Wilków Morskich na domy przy Kajakowej

Widok na szkołę i kościół

poniedziałek, 10 listopada 2014

Na czterech lub dwóch kółkach

Zebrałam stare zdjęcia z albumów rodzinnych, gdzie znalazłam wszelakie ślady motoryzacji. Na początku miał być to tylko post o "Klaksonie", mercedesie mojego dziadka Teodora, ale znalazłam jeszcze kilka ciekawych zdjęć.

Pradziadek Franciszek Kaźmierczak pozuje na jednym z nich w towarzystwie bliżej mi nieznanego automobilu. Zdjęcie pochodzi z czasów I Wojny Światowej, może gdzieś w okolicach Bułgarii, bo stamtąd jest kilka innych zdjęć. Dziadek w mundurze pruskim.

Pradziadek Franciszek Kaźmierczak w armii pruskiej, I Wojna Światowa

Kolejne auto nadwyraz eleganckie. Na jego tle babcia Macieja Irena w nieznanym mi towarzystwie. Możliwe, że są to jacyś majętni znajomi babci. Jako piękna kobieta i urzędniczka miała grono wielbicieli i dobrych kontaktów.

Babcia Irena (wtedy jeszcze Obadówna) w Pyzdrach, lata 30-ste


Miłośnikiem motoryzacji był najstarszy syn pradziadka Franka - też Franciszek Kaźmierczak. Wuj Franek był czarującym przystojnym facetem, a jak już przystanął przy aucie, albo usiadł na motocyklu...

Wuj Franciszek Kaźmierczak, czas i miejsce nieznane,  lata 30-ste (?)
      Kuzynka ma album po swoim dziadku z tabliczką z wygrawerowanym napisem "W dniu Imienin Podoficerowie Komp. Motor. 4 Bat. Panc. Brześc 4.X.35". Wuj zginął w ostatnich dniach wojny. Był lotnikiem (3 Pułku Lotnictwa), ale to zupełnie inna historia...

Wuj Franciszek Kaźmierczak, czas i miejsce nieznane,  lata 30-ste (?)

    Kolejne zdjęcia już z czasów okupacji. Mój dziadek Franciszek Wiza podczas wojny był strażakiem na lotnisku Ławica w Poznaniu. Jako Polak nie mógł być pełnoprawnym pracownikiem i nie mógł nosić munduru strażackiego. Zachowały się zdjęcia z Ławicy na tle ówczesnych lotniskowych wozów strażackich.




Może na kolejnym zdjęciu nie ma samochodu, ale za to moja mama siedzi na traktorze! Pewnie lata 50-te.

Moja mama, nie wiem kiedy.

W latach 50-tych samochód to był luksus. Rodzice mieszkali wtedy w Skarżysku-Kamiennej. Tam urodziła się moja siostra i do chrztu była zawieziona samochodem dyrektora mojego taty. To się nazywała przysługa!

Skarżysko-Kamienna 1956r.

W tym samym mniej więcej czasie zostały zrobione zdjęcia taksówki Heliodora Pawlaka. Był zięciem kuzyna mojego dziadka. Na zdjęciach mój wujek Olek jako chłopiec (siedzi na lampie po prawej, za nim Heliodor, obok Krawczykowie).




I ciekawostka! To warsztat samochodowy z lat 50-tych! Należał do któregoś krewnego. Nie wiem, kto jest na zdjęciu.

Warsztat samochodowy



     I tak doszliśmy małymi krokami do "Klaksona" - mercedesa 170v, kupionego przez dziadka w latach 60-tych. Służył on rodzince przez wiele lat, po chorobie dziadka sprzedany na poczatku lat 70-tych. Przebyłam tym samochodem pierwszą podróż ze szpitala do domu po urodzeniu. Miał dwie wygodne kanapy i obszerne wnętrze, drewniana podłogę, a w razie awarii uruchamiało sie go korbą.
Był ciemnogranatowy i bardzo elegancki. Dziadek nim jeździł w bliskie i dalekie trasy, na wakacje też.

Mama, brat, dziadkowie na pikniku, ok 1966r.

Napis na przystanku PKS - Krynica!
Dziadkowie przy mercedesie

Także w Krynicy

W kartoniku ze zdjęciami dziadka Edmunda znalazłam zdjęcie z warszawą MO. Jest na nim  wujek (?) Obada brat pradziadka Stefana. Wygląda na lata 60-te, ale nie jestem pewna.

Wuj Obada, brat pradziadka Stefana


I ostatnie zdjęcie przedstawiające parking na os. Rzeczypospolitej w 1977r. w dniu mojej
I Komunii. Parking już pełen, ale jeszcze 4 lata wczesniej stało tam kilka samochodów.

1977r. Na zdjęciu: p. Kazimiera Nawrocka, moja mama, ja i babcia Wanda, gdzieś w oddali nasza syrenka

poniedziałek, 27 października 2014

Cydr domowy

     Nasza kochana jabłoń Grafsztynek Inflancki jak co dwa lata obrodziła ! W zasadzie dopiero niedawno dowiedziałam się, jak się nazywa. Drążyłam dość długo, aż w końcu przebrnęłam przez wszystkie charakterystyczne cechy i pozostała na placu tylko ta odmiana.





   Jak już zaowocuje, mamy nadmiar szczęścia! Staramy się nie marnować owocu - rozdajemy, robimy chipsy, soki, musy, szarlotki, ale i tak jest za dużo.
Zmęczeni wiecznym przerabianiem owoców, postanowiliśmy ostatnie dwie skrzynki przerobić na cydr. Nie byłam pewna, czy wyjdzie, bo do cydru ponoć nie wszystkie jabłka się nadają. 

   Podstawę do przepisu wzięłam z programu Okrasy, jak był w Starych Jabłonkach. Gospodarz powiedział, że do cydru potrzeba jabłek i wody! Jak dobrze! Żadnych cudów!

   Tak też zrobiliśmy. Jabłka umyłam w zimnej wodzie, rozdrobniłam (ze skórkami), wlalam do butli 25l, dolałam wody, zatkałam korkiem z rurką. 











  Długo nie "ruszały", ale dały radę. Drożdże ze skórek się namnożyły i spełniły swoje zadanie. Po 10 dniach od ustania fermentacji przecedziliśmy i przepuściliśmy przez gazę i  rozlałam do gąsiorków, po czym przeniosłam w chłodne miejsce. Tam się lekko wyklarował i wytrącił osad na dnie. 







Wyszedł smaczny musujący orzeźwiający kwaskowy napój. Nie ma zbyt wiele alkoholu, bo Grafsztynki nie są zbyt słodkie. Pachnie świeżo ugryzionym jabłkiem. Obecnie w butli pracują słodsze jabłuszka z zaprzyjaźnionego sadu. Oby kolejny napój wyszedł taki dobry, jak pierwszy!




   Poczytałam, że cydr jest zdrowy. Oczywiście mówimy tu o cydrze nie ulepszanym, jak to w przemyśle bywa. Z uwagi na to, że jabłka są tanie i właśnie teraz na nie sezon, polecam domowy wyrób cydru. Jak nie mamy własnych jabłek, można pojechać gdzieś na wieś lub przedmieścia, gdzie często na ugorze rosną stare jabłonie, pozostałości po gospodarstwach. Można kupić też od sadowników, ale tam, gdzie nie stosuje się upiększaczy do jabłek w postaci np woskowania skórek.

PS. Po 4 latach i 4 sezonach cydrowych nabraliśmy doświadczenia.
Metoda robienia pulpy z jabłek została zastąpiona przez wyciskanie soku sokowirówką. Tak wyciśnięty sok  z jabłek (ze skórką, bez ogonków, umytych w zimnej wodzie) wlewamy do wiader fermentacyjnych (łatwiej się nalewa, utrzymuje w czystości i są lżejsze i pojemniejsze). Butle używamy, jak brakuje miejsca.
Do mało słodkich jabłek czasami dodajemy nieco cukru, zwłaszcza do naszych Grafsztynków. (dopisano 24.08.2018)


środa, 22 października 2014

Dzieci w rodzinie cz.4

    Kolejne pokolenie czyli dzieci moje i mojego rodzeństwa. Pokolenie zaczęło się w latach 70-tych, a skończyło w 90-tych.  Jeszcze chowane w tetrowych pieluchach, ale dzielnie testujące pampersy. W kaftanikach z NRD, próbujące pierwsze jedzenie ze słoiczków. Ale już mogły zjeść banana, pomarańcze, brzoskwinie, kukurydziane chrupki, soczki z kartoników. To czas naszych zmagań z wychowaniem, nakarmieniem i ogarnięciem pomysłów młodych ludzi, za których byliśmy odpowiedzialni.
   Zdjęcia robione już Zenithami, Practicami i tzw. pierwszymi "małpami". Kolejne, te z lat 90-tych - Canonem.


Malutka Bogna, moja siostrzenica z mamą, 1978r.

Roczny Bartosz Nawrocki - mój siostrzeniec.
Zdjęcie zrobione na Gwiazdkę 1980r.
Na zdjeciu z Kasią Lisek w mieszkaniu na os. Rzeczypospolitej.

Bogna i Bartosz w przedszkolu na baliku

Bartosz, Wisława i Bogna, moje siostrzenice
i siostrzeniec w moim panieńskim pokoju, 1989r.

Wisława, moja siostrzenica,
lato 1989, na ogródku u babci Irki
i dziadka Edy w Rosnówku.


Nasz syn Bolesław,
lato1995, mieszkanie ul. Wielka.


Nasz syn Krzesimir, lato 1999,
przy płocie na działce w Rosnówku.

Tomek, Wisia, Bolek, Krzesimir i Marcin,
ul. Wielka, urodziny Bolka 16marzec 2000

Bolek i Krzesimir z kuzynką Nikolą w mieszkaniu
 u babci Maryli na Wichrowym Wzgórzu, rok 2001.