sobota, 9 kwietnia 2016

Uwędzenie

     Święta już minęły, ale okres Wielkanocy trwa nadal. Chciałabym się pochwalić, że w tym roku po raz pierwszy zrobiłam własnoręcznie szynkę. Wiem, wiem! Wiele ludzi tak robi i nic to nadzwyczajnego, ale prawda jest taka, że nie miałam o tym pojęcia, a musiałam coś wykombinować, bo w tym roku nie dostaliśmy jak dotychczas uwędzonego kawałka mięska od znajomych Macieja.
Najpierw kupiłam mięso i zapeklowałam. Tak krótko - 4 dni  w przyprawach i mieszance soli kamiennej i peklosoli. Już ją miałam gotować i zrobić tzw konserwową. Nawet szukałam odpowiedniego woreczka do gotowania, ale poszłam do ogrodu, spojrzałam na stertę jabłonowych gałezi po zimowym przycinaniu i pomyślałam, że ... uwędzę. No tak, ale my nie mamy wędzarni... 
Palenisko zrobiłam na tarasie, ogrodzone wokół cegłami. Na to postawiłam wysoki podłużny karton. Szynkę powiesiłam na patyku. Dymu było maławo, karton się przypalał. Podwyższyliśmy ogrodzenie paleniska o kolejne 2 piętra cegieł. Do paleniska dołożyliśmy grubsze polana. Tym razem już poszło. Powisiała szyneczka w kartonowym kominie do późnego wieczora. Uwędziła sie pięknie i była po ugotowaniu w szybkowarze (0,5 godziny) niesamowicie smaczna.