wtorek, 27 maja 2014

Cukier i inne przetwory z róż...

   Jak kiedyś już w różanym poście pisałam, w czasie sezonu robimy przetwory z płatków róż. Nadają się do tego praktycznie wszystkie mocno pachnące róże. Mogą być to róże rugosa, róże historyczne, damasceńskie. Ja mam kilka pachnących odmian, ale przede wszystkim służy mi do przetworów róża burbońska Louise Odier.


Louise Odier

Co roku kwiatów jest więcej i coraz więcej możemy robić przetworów. Jak zabraknie - docinam z róży Jaques Cartier lub Mrs John Laing.  A w tym cudownie mi się rozrosła Variegata di Bologna i z niej również docięłam kilka kwiatów.


Variegata di Bologna


CUKIER RÓŻANY

   Poniżej fotoreportaż z wyrobu cukru różanego metoda tradycyjną sprzed dwóch lat. Teraz po prostu używam robota kuchennego, ale to już tak ładnie nie wygląda.

Zebrać róże, oddzielić płatki od ogonka i obciąć białe końcówki!

Ucierać w moździeżu na gładko!

Płatki znacznie zmnieszą objętość.
W ostatniej fazie ucierania można dodać odrobinę cukru.

Dodać utarte płatki do cukru...

... i dokładnie wymieszać!

Rozłożyć na tacy...

... i suszyć na słońcu dopóki nie będzie tak suchy jak w cukiernicy!
Cukier różany potem nieco traci na różowym kolorze, Jest bardziej brązowawy z powodu utlenienia, ale pięknie pachnie. Można słodzić nim herbatę lub posypywać ciasteczka.

KONFITURA

     Dzisiaj nazbierałam pierwszą część płatków. Robię to wtedy, kiedy pierwsze rozkwitnięte róże są w fazie pełnego rozkwitu, a reszta je dogania. Zebrałam całą miskę, do tego potrzebujemy szklankę cukru i żelfiks.
Dodaję żelfiksu, żeby zrobił sie drzemik. Same róże z cukrem nie do końca mi smakują.
Róże miksuję na drobno. Mieszam z paczuszką żelfiksu, podgrzewam wg przepisu i dodaję szklankę cukru. 
Zagotowuję i rozkładam do wyparzonych słoiczków.



niedziela, 25 maja 2014

Słońsk majowo...

   Zatęskniliśmy za nadwarciańskimi rozlewiskami. Decyzja z dnia na dzień, wyjeżdżamy! Znowu nie wiemy co nas czeka, czy uda się zaobserwować coś ciekawego. Łąki rozśpewane, rozrechotane. Najwięcej łabędzi takich kawalerskich. Wyjadają z dna płytkich rozlewisk glony. Dużo bocianów, miły widok! I czarne też, nawet dość blisko i mało płochliwe. W wierzbowych zaroślach drą się słowiki, w trzcinowych trzciniczki i rokitniczki. W górze spokój, bielików jak na lekarstwo, jedynie systematycznie się pokazuje kania czarna. Pierwszy dzień zimno i ciemno, w dwa pozostałe - upał i patelnia. Zdjęć porządnych nie idzie zrobić...

Gasiorek - samica


Dymówki

Potrzeszcz

Pokląskwa

Błotniak stawowy samica

Czaple siwe

Trznadel

Pliszka żółta

Bocian biały

Łabędź niemy

Piecuszek
Słowik szary

Słowik szary

Kukułka

Raniuszek

rodzina gęgaw

Pisklę wróbla

Bocian czarny

Bocian czarny
Bieliki

Kania czarna



poniedziałek, 5 maja 2014

Wartą choć kawałek... warto!

   Majowy weekend spędziliśmy na rejsie łodzią po Warcie. Wszystko przez Rysię i Tomka, którzy zafascynowani życiem na rzece po spędzonych kilku już wypadach, namówili nas do ruszenia się z domu w kierunku innym niż Słońsk. My, szczury lądowe zobaczyliśmy wreszcie Wartę z innej perspektywy, tak jakbyśmy zostali zaproszeni do jej domu. Kapitan z anielską cierpliwością znosił naszą indolencję. My za to mieliśmy ucztę przyrodniczą, krajobrazową, historyczną. No i spędziliśmy niezwykły, miły czas wśród otwartych, przyjaznych ludzi, którym bardzo za to dziękujemy!

W drodze z Obornik do Poznania:














Poznań widziany z Warty:















W stronę Puszczykowa:







Niedzielny poranek: