Po drodze była Trześcianka. Jechaliśmy z Teremisek do Giełczyna. W zeszłym roku jechaliśmy tą trasą w odwrotnym kierunku, ale zdjęć nie zrobiliśmy, bo było późno, ciemno i chcieliśmy dotrzeć na miejsce o przyzwoitej porze. Tym razem zatrzymaliśmy się i obejrzeliśmy tą piękną wieś z tradycyjnymi zdobionymi domami, jedną z trzech w Krainie Otwartych Okiennic. To prawda, że taki widok zapiera dech. Przy kilkudziesięciu tradycyjnych domach każdy inny, chociaż najpiekniejszy nie miałby racji bytu. Mieszkańcy pielęgnują tradycję, nawet pewnie pomimo niewygód. Przy niektórych domach widać wielką dbałość o szczegóły zdobień i czuć iskierkę rywalizacji.
Kilka domów nie miało gospodarza. Widać, że drewno zszarzało, a wokół zarosło. Może ktoś się nimi zaopiekuje?
We wsi piękna Cerkiew p.w. św. Michała Archanioła z 1864 r. Jakoś miło mi się zrobiło, bo moja parafia też jest pod tym wezwaniem, chociaż katolicka i na drugim końcu Polski. Jakbym poczuła, że Archanioł z muru puścił do mnie oko.
Z jednego domu wyszła kobieta, a za nią ... owieczka. Taka byłam zdziwiona, że zagadnęłam panią o to, a ona wyjaśniła, że owieczka woli między ludźmi niż z owcami i tak za nimi chodzi. Miło było, że pani wpusciła mnie do obejścia i pozwoliła owieczkę sfootografować.
Były to piękne chwile spędzone w tym niezwykłum miejscu. Czułam się, jakbym oglądała piękną bajkę. My pojechaliśmy dalej, a bajka i codzienne życie mieszkańców Trześcianki pozostały tam...