niedziela, 23 lutego 2014

Ewolucja wózka cz.9 - lata 70-te i 80-te

     Kolejne pokolenie we wózkach. Tym razem kuzyn, dzieci mojej siostry, moich kuzynek. Wysypało się kilka oczekiwanych pociech, po przerwie kiedy urodziłam się ja. Dzieciaki już są dorosłe i niektóre mają już swoje dzieci. 
     Wózeczki nadal z dermy, ale lekkie i eleganckie, często z wzorami po bokach lub okienkiem. Dodatkowym wyposażeniem były szelki - puszorki, rozwieszane siatki na rączkach, koszyk pomiędzy kołami, grzechotki na gumce rozwieszane na budce. Materacyki w wózkach typu gondola były często wykonane z trawy morskiej, na to zakładało się prześcieradło, dodawało poduszeczkę, w budkach często wisiały szkaplerzyki na czerwonej wstążce - takie pomieszanie zabobonów z pobożnością, żeby wszystko, co możliwe chroniło niemowlę.

Andreas - syn koleżanki mojej siostry z NRD. Sierpień 1978r.
Sierpień 1979 rok. W wózku Bogna Nawrocka - moja siostrzenica.
Wózek był koloru rudego i moja mama kupiła go w "Alfie".
Wózek pcham ja.
Kolejna odsłona Bogny w wózeczku.
Bogna, maj 1979r.
Bogna, sierpień 1979r.


Mój kuzyn Adam Wartecki w uroczym wózku z okienkiem na świat.
Coś przytrzymuje dzielnie rączkami i nóżkami. Rok 1980.
W uroczym głębokim wózku leży
i słodko się uśmiecha Wojtek Gruszka
syn Beatki i Janusza. Zdjęcie zrobione
w lipcu 1981r. w Katowicach - Murckach
u dziadków Gruszków w ogrodzie.

Tu Wojtek w tzw. wózku sportowym,
który był używany zamiast dziecięcego 
siedziska (krzesełka). Obok karmiąca ręka Beaty.
Zdjęcie pochodzi z drugiej polowy 1981 roku.
Jak Wojtek był starszy to wyskakiwał z wózka,
 bo tak się palił do jedzenia (odwrotność niejadka).
Też Murcki, jadalnia u dziadków Gruszków.

Kuzyn Macieja - Tomek, Kiszewo 1984r.


Kuzyn Macieja - Tomek z mamą Anią, Kiszewo 1984r.

Weronika Filipińska na zdjęciu z mamą Rysią i jest to 1985 rok (wiosna).
To zdjęcie zrobione jest przed nieistniejącym już domem przyjaciółki Rysi
na ulicy Podchorążych. Wózek z białej dermy, uroczy, ale ciężki
do utrzymania w czystości.

Uroczo uśmiechnięty mój mały kuzyn Lukas Wartecki 
w spacerówce. Szwecja, lato 1986r.



Na koniec ciekawostka. Na stronie http://foto.karta.org.pl/ znalazłam poniższą fotografię, która łączy temat wózków z historią Polski. 

4.06.1989, Sztokholm, Szwecja. Wybory. Akcja informacyjna biura "Solidarności"
 - Komitet Obywatelski na trawniku przed ambasadą 
Oraz inna wcześniejsza fotografia z lat 80-tych :

13 grudnia 1982 Lund, Szwecja Kiermasz polski - "Polski Bazar Jesienny"
 zorganizowany przez polskich emigrantów.
I jeszcze parę perełek z Karty:

Luty 1976, Praga, Czechosłowacja Dom towarowy "Kotva",
 Na pierwszym planie dziecięce wózki, w tle z lewej półki z zabawkami.
Fot. Romuald Broniarek


14.04.1975, Warszawa, Polska Ulica Marszakowska,
 przejście dla pieszych, dziecko w wózku. Fot. Jarosław Tarań


18-20.02.1985, Zakopane, Polska Ośnieżona ulica, 
kobieta z dziecięcym wózkiem z płozami sanek w miejsce kółek, 
z prawej dwie osoby z nartami. Fot. Jarosław Tarań/KARTA [85-36], 
udostępniła Danuta Kszczot-Tarań.

piątek, 21 lutego 2014

Domowy krem orzechowy...

... czyli nutella. 
   Ale nie do końca! Ostatecznie otrzymujemy krem podobny w smaku i konsystencji f.rocher. 
Potrzebne niewiele: tabliczka czekolady mlecznej, tabliczka czekolady deserowej lub gorzkiej, parę łyżek skondensowanego mleka i 100g orzechów laskowych. Tak naprawdę proporcje można sobie dobrać dowolnie, wedle upodobań.

Najpierw trzeba usunąć powłokę z orzeszków. Trzeba je wstawić do piekarnika na parę minut w 180st.C.


Jak powłoczki popękają, usunąć ją, kładąc orzechy w ręczniczek kuchenny i pocierając je o siebie.



Nie trzeba usuwać bardzo dokładnie, ale warto usunąć większość, bo od skórki krem może być gorzkawy.

Czekolady pokruszyć, rozdrobnić:



    Rozpuścić na gładko w mleku skondensowanym na malutkim ogniu, lub w kąpieli wodnej. Mleka można dodać do 100ml, wtedy krem będzie luźniejszy. Mój wyszedł twardawy, kolejny raz wezmę więcej mleka.


Orzechy zblendować na gładką masę, może się wydzielić olej.


Czekoladę i zmielone orzeszki połączyć:



I gotowe! Przełożyć do słoika, albo jeść prosto z garnka... :-)


Było pyszne, poszło szybko. Kolejny raz nie zrobiłam, bo zjedli mi orzechy...

sobota, 15 lutego 2014

Moje róże cz.4 – na widoku…

     Kolejne zakupy róż wynikały z kilku przyczyn. Niektóre róże mnie zachęciły, stwierdziłam, że  trzeba im dokupić towarzystwo. Inne mnie zawiodły – musiałam się pocieszyć! Ale największym bodźcem był fakt, że coraz więcej wiedziałam o różach, poznawałam i podziwiałam na forach różne nowe piękne odmiany i że te odmiany były dostępne w polskich lub zagranicznych szkółkach za akceptowalne kwoty.

First Lady
     Przed dom kupiłam 4 róże, a w zasadzie 3. Najciekawsza z nich to First Lady, ale po zakupie jednej byłam pewna, że coś z nią nie tak i nie jest to ta odmiana. Reklamowałam, dostałam drugą. Po roku jednak stwierdziłam, że to jest First Lady, ale pierwsze kwiaty po posadzeniu miały mniej płatków i inny kształt . To więc mam 2 sztuki.


First Lady

    Kolejnym moim marzeniem był Mrs John Laing. Piękna, okazała, pachnąca, zdrowa, historyczna. Na razie niewielka, ale myślę, że niebawem się rozrośnie.

Mrs John Laing

Mrs John Laing


     Kolejnym historycznym zjawiskiem jest Variegata di Bologna. Posadziłam je pod oknem w kuchni. Ma być okazała więc pewnie niebawem będę ja widziała przez okno. Paskowana urodziwa, upajająco pachnąca. Niestety kwitnie tylko raz.  Niecierpliwie czekam na czerwiec, bo w pierwszym roku zawsze kwiaty i krzaczek są mizernawe.

Variegata di Bologna

    Przy jodle naprzeciw wejścia posadziłam dwa krzaczki Bienenweide Rot Rose. Ich czerwone apetyczne kwiaty ożywiają to miejsce. silny miodowy zapach wabi pszczoły, stąd jej nazwa. Pszczół nie widziałam, ale przysiadały inne łakome insekty.

Bienenweide Rot

    Przy okazji dodam, że inspiracją do kolejnych zakupów były moje koleżanki z forum ogrodniczego. Uzupełnianie kolekcji o kolejne upatrzone odmiany ma znamiona nieuleczalnej choroby i trzeba dużo silnej woli, żeby podejść do tego ze zdrowym rozsądkiem i na chłodno wybrać odmianę, która pasuje do warunków panujących w naszych ogrodach.
     Inny charakter mają moje wspólne zakupy z moją siostrą (dobrunian.blogspot.com) w jednej z ulubionych naszych polskich szkółek. Dobrunia posiada duży, piękny ogród i ma sporo słonecznego miejsca, gdzie można kolejne róże posadzić. W dużym ogrodzie plamy okazałych różanych krzewów wyglądają wspaniale! Już nie możemy doczekać się wiosny i kolejnego sadzenia...

wtorek, 11 lutego 2014

Mołodeczno 86 Pułk Piechoty 1930 - 1932r. - mój dziadek Teodor Wartecki we wojsku

     Koperta ze zdjęciami dziadka z wojska cierpliwie czekała na dzisiejszy dzień. Może trochę za długo, bo mogłam przecież zapytać dziadka o wiele spraw. Umarł w 1990 roku, a ja wtedy nie śniłam o tym, że kiedykolwiek się tym zainteresuję. 
 Jednak szkoda by było, by dopiero zajrzały tam nasze wnuki i nie miały pojęcia, kim jest ten chłopak w mundurze. 

    Sporo czasu poświęciłam na zgromadzenie wszystkich materiałów, miałam wątpliwości, czy się do czegoś nadadzą. Poświęciłam też trochę refleksji, jak zawsze kiedy szperam w rodzinnych starych fotografiach, kiedy zastanawiam się jacy byli ludzie na starych fotografiach, jakie mieli radości i zmartwienia, jak wyglądała ich codzienność. 
Patrząc na tych chłopaków w mundurach na pożółkłych zdjęciach, zastanawiałam się co ich tam przywiało na kresy wschodnie z całej Polski. Czy dostali powołanie? Pewnie się ucieszyli, bo nosić mundur w wolnej Polsce, to chluba, a wojsko nauczy wielu rzeczy!


   Zdjęcie poniżej jest podpisane ręcznie na odwrocie "Pierwsza niedziela za rekruta w Mołodecznie" starannym pismem. Trochę niepewności w oczach chłopaków, ale dzielnie się trzymają. Dziadek w głębi po prawej od krzyża.


Kolejne już bez podpisu, elegancko ustawieni. Dziadek w drugim rzędzie od dołu, drugi z prawej.


To zdjęcie dość niewyraźne, nie jestem pewna, który to dziadek (chyba tam, gdzie jest rysa).


Jeszcze jedno znalazłam z wnętrza koszarów (dziadek stoi drugi z prawej):




Jest też fajne zdjęcie w plenerze. Dziadek stoi pierwszy z lewej.


     Dziadek opowiadał wnukom różne historie z tych czasów. Ja zapamiętałam tylko taką, że przestał w wojsku palić, bo mieli pogadankę z lekarzem na temat szkodliwości palenia. Tak tez zaczęła się handlowa kariera dziadka, bo zaczął sprzedawać swój przydział papierosów. Istniała jeszcze jedna opowieść z poligonu (?) o wilkach. Ale ja jej nie słyszałam, albo wyleciała mi z pamięci. Inna sprawa, że wnuki nie za bardzo chciały słuchać, chyba było to dla nas trochę nudne.

Znalazły się też zdjęcia z ćwiczeń bądź z poligonu, jedno beztroskie bez koszul w upalny dzień (dziadek leży pierwszy z lewej), drugie w mundurach polowych w hełmach (dziadek stoi trzeci z lewej).





Dziadek z dumą wspominał te czasy, wojsko go wychowało i wykształciło (wcześniej przed wojskiem zdobył dyplom czeladniczy w zawodzie kołodzieja). Mama wspomina, że był dobry z matematyki, co przydało mu się w kupieckim zawodzie. 











Zdolniejsi rekruci byli kierowani do szkoły podoficerskiej. Dziadek ukończył ją w marcu 1932r.





Pamiątkowa odznaka zaginęła gdzieś, nie znaleźliśmy jej. Wśród dokumentów znalazła się za to legitymacja:













Jeszcze jedno pamiątkowe zdjęcie przed koszarami. To zdjęcie zainspirowało mnie do poszukiwań informacji o całej jednostce. Potem znalazłam wpisy białoruskiego blogera Włodzimierza Sadowskiego (Уладзімір Садоўскі ) i dzięki jego uprzejmości możemy obejrzeć współczesne zdjęcia koszar i całej jednostki 86 PP Mołodeczno.


Oto zdjęcie Włodzimierza wykonane współcześnie w tym samym miejscu. Dobrze, że budynek jest odremontowany i nadal służy ludziom (podobne budynki wg tego samego projektu zostały wzniesione we Wilnie).




     O historii jednostki nie będę pisać, zrobili to już inni. Wiele informacji można znaleźć w Internecie. Stad wyszło wielu wybitnych zasłużonych żołnierzy, patronów szkół, bohaterów. Czyli dziadek miał swój powód do dumy, że miał możliwość przebywać i się szkolić właśnie tu.

Chciałabym jednak przedstawić znalezione fotografie i informacje o garnizonie w Mołodecznie.
Budowę jednostki rozpoczęto w 1921 roku. Tak wyglądał dom podoficerów podczas budowy:



A tak wygląda dziś:



Dla nas Mołodeczno, to był koniec świata. Teraz można tam się wybrać na wycieczkę. Urocze miasto na Białorusi z licznymi śladami polskości. Sama jednostka znajdowała na terenie folwarku Helenowo i prowadziła do niej Brama Helenowska.



Tak jeszcze wygladała w latach 80-tych  (Fot. ze zbiorów Ludwika Zalewskiego, źródło: http://kresy24.pl/30560/brama-helenowska/, Włodzimierz słusznie zwrócił uwagę, że to zdjęcie jest wcześniejsze i pochodzi z lat 50-tych, ja podałam za źródłem)



Tak wygląda to miejsce współcześnie:



Współcześnie rozkład budynków dawnej jednostki wygląda tak, jak na przedstawionym przez Włodzimierza zdjęciu z góry (opis był po białorusku więc sobie podarowałam, później spróbuję uzupełnić):


Na mapach widać jak miasto wchłonęło budynki garnizonu:




Kolejna ciekawostka: zdjęcie lotnicze z widokiem na współczesne Mołodeczno. Po lewej od boiska widać wyraźnie niebieskawy dach koszar, w których stacjonował dziadek(charakterystyczny kształt litery H)



Dobiegł koniec moich poszukiwań. Zostało kilka pytań bez odpowiedzi. Np. gdzie żołnierze odbywali ćwiczenia i poligon, gdzie jest dziadka odznaka? I w jakich latach dokładnie dziadek tam przebywał, bo znamy tylko datę ukończenia szkoły podoficerskiej. No i co z tymi wilkami? :-)
Wszystko, co znalazłam umieściłam tu ku pamięci!
Może ktoś na zdjęciach rozpozna swojego ojca albo dziadka?

Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi przy poszukiwaniach, polecam blog Włodzimierza (w jęz. białoruskim):
http://yozas-gubka.livejournal.com/

Oraz zdjęcia z Mołodeczna z czasów radzieckich:
http://kraj.by/belarus/news/sobitiya/-kak-viglyadelo-molodechno-25-let-nazad-foto-2013-03-26