W Ratyzbonie byliśmy w maju, jak wracaliśmy z wakacji we Włoszech. Wpadliśmy jak po ogień, ale nie mogliśmy sobie odmówić choć szybciutkiego zwiedzenia starego miasta. Nie będę pisała o historii miasta, bo już wiele osób o niej napisało. Bardzo podobało nam się to, że można było zaparkować kilometr od centrum na bezpłatnym parkingu wśród zieleni. Spacer był całkiem miły a miasto bardzo malownicze. Starałam się ująć atmosferę na zdjęciach, ale skupiłam się na oglądaniu i chłonięciu uroku każdego zakątka. Katedry praktycznie nie można zwiedzać, można ją obejrzeć spod chóru, podnieść opadłą z wrażenia szczękę i ... wyjść. Ochrona nie wpuszcza. No chyba, że chcesz się ... pomodlić. Wpuścili, nie robiłam wewnątrz zdjęć, aparat schowałam. Jeden z dalekowschodnich turystów też się przemknął, ale wlazł prawie na ołtarz, nie będąc świadomym, gdzie się znajduje i wyprowadziła go ochrona.
Spacer po okolicznych uliczkach był miły, tyle wrażeń, wyobrażeń o dawnych czasach i dawnych mieszkańcach miasta. Była informacja turystyczna i uroczy przewodnik w skórzanych portkach. Nie rozumieliśmy wszystkiego, co mówi więc poszliśmy dalej. Toaleta też bezpłatna, w otoczeniu murali z wizerunkami artystów. Potem dalszy spacer, zaglądaliśmy w boczne uliczki i na podwórka. Kolejnie piękne stare historyczne miasto warte obejrzenia.