A dziś obiecana relacja z kolejnych obserwacji w PN Ujście Warty.
Trwają polowania na gęsi. Gęsi chyba o tym wiedzą i szerokim łukiem omijają wały przeciwpowodziowe, które są granicą parku i miejscem, gdzie myśliwi strzelają. Trochę się wkurzyłam, bo i ja dostałam śrutem. Na szczęście był to śrut spadający swobodnie z przestworzy, a nie wycelowany we mnie...
I gęś postrzelili, ale jej nie zabrali. A że wkoło wielu amatorów gęsiny, udało się nam zaobserwować to:
Dwa myszołowy spektakularnie walczyły o łup. Gęś świeża, częściowo już oskubana...
I tu napiszę, ze kiedyś bardzo zazdrościłam fotografom przyrody cudownych zdjęć z walk drapoli w śniegu, wabionych kurczakami, wcześniej przytwierdzonymi do podłoża. Zdjęcia były cudne, ale jakoś sposób wabienia kłócił sie z moją naturą. I chyba tym spektaklem zostało mi to wynagrodzone. To nic, ze były trochę dalej, ale co zobaczyłam to moje!
Tu założyłam telekonwerter:
A na polu w oziminie łabędzie krzykliwe szczęśliwie się pasły:
P.S. Dowiedziałam się, że Translator Google tłumaczy, że to ja zastrzeliłam gęś i podrzuciłam ptakom. Oczywiście to nieprawda. :-)
Gęś została postrzelona przez myśliwych, ale odleciała. Potem jadły ją myszołowy. Następnego dnia nie było po niej śladu oprócz kilku piór.