czwartek, 2 października 2025

Szwajcaria: Eiger Trail

     Kolejna wycieczka, która na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Trochę się jej obawiałam, bo 2 lata temu mój syn tam nie poszedł z powodu zachmurzenia i zagrożenia lawinowego. Cała okolica wyglądała zupełnie inaczej, kiedy chmur nie było, świeciło słońce. Kolejka linową wjechaliśmy na stację Eiger Glacier. I stamtąd schodziliśmy. Wejście było by dla mnie zbyt trudne, choć nie niemożliwe. Ale chodziło o widoki i spacer. Czytałam opinie o szlaku, są nad wyraz pozytywne i ten szlak jest polecany jako obowiązkowy, jak już się jest tam w okolicy. Cały szlak ma około 17 km, tak podają w Internecie, nawet się zgadza z moimi pomiarami. Nie spieszyliśmy się, chłonęliśmy krajobrazy i górskie powietrze. Na górze było dość zimno 4-5st.C. Większość drogi szliśmy w cieniu Eigera. Po drodze wydłuż góry, trochę w dół, trochę pod górę. Wodospady żłobiące skałę, uboga roślinność, przeważnie dębik (Dryas), pokrywające całe połacie skał z rozwiniętym systemem korzeniowym. Ogrom góry budzi respekt, ale też radość, endorfiny z obrazu, przestrzeni. 

Na ścianie Eigera widzieliśmy okna z tunelu kolejki na Jungfraujoch, Nie wiedzieliśmy na początku skąd okna. Myślałam, że to schron jakiś. Dopiero potem doczytałam.

Wycieczka zaplanowana w okno pogodowe, po południu zapowiadali zachmurzenie więc wykorzystaliśmy na wędrówkę ranek i przedpołudnie. Dotarliśmy do Alpiglen, gdzie 2 lata temu wypiłam najdroższą szklankę mleka w życiu, ale okazała się być mlekiem ze sklepu. Teraz zapytałam panią z gospody wprost, czy mleko jest od tych krów pasących się przy schronisku. Kiedy pani zapewniła, że tak, zamówiłam szklankę i było jeszcze droższe, ale szklanka była większa. No i mleko przepyszne.


Eiger

widok z kolejki

widok z kolejki




Eiger

początek szlaku


byłam tam

widok na Kleine Scheidegg



Zgubiłam rękawiczki. Było 5st.C. Założyłam na ręce skarpetki




















W drodze do Alpiglen



Berghaus Alpiglen



Alpiglen

Kolejna dojeżdżająca do Alpiglen

Powoli pogoda zaczęła się psuć. Chmury były coraz niżej. Zgodnie z prognozą.

Grindenwald


wtorek, 30 września 2025

Szwajcaria: Furka Pass

     Na przełęcz Furka Pass wybraliśmy się w mglisty pochmurny dzień z cichą nadzieją na poprawę pogody i niesamowite widoki. Dzięki właśnie tym widokom i serpentynom drogi, był tu kręcony film o Jamesie Bondzie 'Goldfinger'. Jechaliśmy na górę praktycznie we mgle i nic nie było widać. Trzeba było uważać na drogę jadąc bardzo powoli. Można to uznać za przygodę równie emocjonującą, jak jazda na pełnym widoku. Przejechaliśmy do hotelu Belvedere gdzie w bliskiej odległości znajduje się, a raczej znajdował lodowiec Rodanu. Jego resztki można oglądać z ścieżki tematycznej (płatnej). Groty w lodowcu już praktycznie nie istnieją, choć w kasie jeszcze jest informacja, że "dzisiaj" ich nie można zwiedzać. Podarowaliśmy sobie zwiedzanie, bo widoczność była tragiczna i szkoda nam było pieniędzy. Pojechaliśmy zatem dalej. Aż do miasteczka Andermatt. Miasteczko jakby wymarłe, bo po sezonie letnim, a przed sezonem zimowym. Mały szybki spacer i powrót tą samą drogą (a nuż się rozpogodzi).

Pogoda się poprawiła i zobaczyliśmy co nieco. Nawet zdecydowaliśmy się na zwiedzenie pozostałości lodowca. Widzieliśmy jego dno wyszlifowane przez lód, ale już pewnie go lód nie pokryje, chyba, że przyjdzie nowa epoka lodowcowa.

Po drodze pasły się owieczki o przemiłej aparycji, ale chyba ... bez oczu! Próbowałam im w oczy spojrzeć, ale nie dałam rady. Była też zapora z elektrownią. Za pierwszym razem w ogóle nie wiedzieliśmy, że tam jest, taka była mgła. Tylko mapa w telefonie nam o tym mówiła.



















Kto przywiózł łódź na ta wysokość?





pozostałości po lodowcu






Budynki elektrowni wodnej

Zapora