Fotografowanie owadów nie jest łatwe. Ruszają się, są małe, a ja nie jestem cierpliwa. Ale spróbowałam. Maciej to potrafi więc mam pod ręką doradcę i sprzęt. Sprzęt ciężki - aparat, obiektyw macro i lampa błyskowa dedykowana do makrofotografii. Ręce po kilku minutach są zmęczone. Wzrok też. Próbuję ustawień, robactwo cały czas ucieka...
Modele dość ciekawe - rohatyniec - znaleziony przez Macieja w wylewce rynny po ulewie. Jest na tyle oryginalny, że każdy przyrodniczy fotograf chciałby mieć okazję zrobić mu zdjęcie. My też marzyliśmy, ale nie spotkaliśmy, aż przyleciał do naszej rynny. I to piękny okaz samca.
Cały czas uciekał, próbował zakopać się w darni. Dopiero w pozycji wiszącej na gałęzi się uspokoił. Wisiał tam do wieczora, rano go nie było - poleciał!
Ciołek - znaleziony w Słońsku i przetransportowany celem obfotografowania, kilkukrotnie uciekał z różnych pojemników i kartonów. W końcu się odnalazł i uczestniczył w sesji.
Płaskowiak zmienny - znalazłam go na stercie drewna i jak już miałam sprzęt pod ręką - zrobiłam kilka ujęć.
Po tej sesji już wiem, że jeszcze sporo muszę się nauczyć. Lampa w przypadku rohatyńca trochę za mocno go oświetlała i wygląda to lekko nienaturalnie. Płaskowiak jest z kolei niedoświetlony. Muszę jeszcze poćwiczyć...
Rohatyniec
Ciołek
Płaskowiak zmienny