środa, 4 grudnia 2013

Hosta Sum & Substance czyli jak grzebałam w śmietniku...

   Kolejną ozdobą w naszym ogrodzie są hosty. Kochamy je za to, że zdobią cieniste miejsca, że są takie różnorodne odmiany, można kolekcjonować, cieszyć oko, robić kompozycje w zasadzie bez ograniczeń. Zaczynałam skromnie, jakimiś zakupami w sklepie, w necie, dostałam coś od sąsiadów, kuzynki, kolegi Rysia działkowca. Ale tą jedną, jedyną zdobyłam w nietypowy sposób...
   Przy ulicy Krakowskiej w Poznaniu było maleńkie biuro podróży. Wejście zdobne w dwie egzotyczne donice z hostami w środku. Ładne to było. Tak pomyślałam i tyle. Nawet się nie zastanawiałam jaka to hosta, bo wtedy to niewiele  o nich widziałam i hostomaniactwo jeszcze mnie nie dopadło.
Ale po sezonie letnim biuro się zamknęło. Minęła jesień, przyszła zima. W pustym lokalu kolejny najemca rozpoczął remont. Postawił kontener na śmieci przy ulicy.



Tam wszystko trafiało, co było niepotrzebne. I o zgrozo zobaczyłam, że trafiły tam te hosty, bez donic. Nie zastanawiałam się zbytnio. Sięgnęłam do kontenera, chwyciłam jedną, ale po drugą musiałam wejść nieco do kontenera. I odbyło się to w eleganckim płaszczyku i skórkowych rękawiczkach, szpileczek i kapelusza nie było, ale bez tego dziwnie wyglądałam. Byłam przeszczęśliwa! Miałam nowe hosty!




Musiały poczekać na posadzenie, bo ziemia była zmarznięta. Poczekałam, przechowując je w garażu, gdzie temperatura nieco wyższa niż na zewnątrz.

Posadzone na przedwiośniu obie, niestety przeżyła jedna. Zaczęła niemrawo i w pierwszym roku jej wygląd sporo odbiegał od roślin przed biurem podróży. Sierota magistracka...
Już wtedy znawcy nieśmiało ją zidentyfikowali jako Sum&Substance.




Kolejny rok był bardziej obiecujący. Nieco się rozrosła i już zaczęła przypominać hostę. Uwierzyłam, że to ona.



W 2012 zaczęła mi się podobać, nie tylko mi. Przyciągała wzrok kolorem i wielkością.





Ten rok był dobry. Pokazała, co potrafi. Jej wygląd był imponujący. Późnym latem podzieliłam ją pierwszy raz, oddzielając kawałek już bardzo sporej kępy łopatą. Mam nadzieję, że jej to nie zaszkodzi...






2 komentarze:

  1. Wiesz siostra co ... uwielbiam czytać te Twoje blubry ... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to niesamowite ,że z tej zmarzniętej nędzy wyhodowałaś tak okazałe egzemplarze chylę czoła przed Twoją cierpliwością ja już dawno był je wywaliła nie mając nadziei ,że coś z tego wyrośnie.ale okazuje się że warto być cierpliwym co zostało Ci wynagrodzone .czapki z głów.a w ogóle zabawny sposób w jaki je zdobyłaś.fajnie musiało to wyglądać jak grzebiesz w tym kontenerze.ale cel uświęca środki więc warto było.gratulacje .ciotka Ania

    OdpowiedzUsuń