Nie chodzi tu nawet o ptaki, ale nie da się stworzyć dwa razy takiej samej sytuacji. Ile jest szczęścia, przypadku, fuksa...
A że drugi raz sowa nie przyleci w to samo miejsce i my też tam będziemy, to jest pewne.
Przyborów 22.01.2013, szlak "ptasi" zwany "Betonką". Zimno, ale spokojnie, szaro, lekko prószy śnieg. Rozlewisko zamarznięte. Żadnych ptaków, kompletna cisza. Z lasu coś wyleciało, myślałam, że myszołów. Ale Maciej wziął lornetkę i mówi: sowa! Usiadła na kołku parędziesiąt metrów od nas. Wsiedliśmy do samochodu, wystawiliśmy obiektywy z okien, ja musiałam "wywiesić" się z okna. Podjeżdżaliśmy powoli, cały czas robiąc zdjęcia. W pewnym momencie musieliśmy wykręcić konwertery, bo była w całym kadrze. Podjechaliśmy tak blisko, że bliżej nie miało sensu. Była przed nosem jak gołąb na rynku. Grzecznie siedziała jakiś czas, potem niespiesznie poleciała. Byliśmy oszołomieni i strasznie podekscytowani. Po prostu mieliśmy szczęście.
Dopiero po powrocie do "Dudka" ją zidentyfikowaliśmy. To uszatka błotna, nieliczna w Polsce, polująca za dnia. Lubi takie tereny jak ujście Warty czyli podmokłe doliny i łąki.
Kolejnego dnia spotkaliśmy uszatkę błotną jeszcze raz. Tym razem siedziała na drzewie przy drodze. Chwilę wcześniej widzieliśmy przez lornetkę innego osobnika. Czyli było ich kilka na tym terenie.
Gratuluję spotkania. Fantastyczne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ując, fantastyczne zdjęcia i niesamowite szczęście!!
OdpowiedzUsuń