Nie tylko szablodzioby były atrakcją naszego ostatniego wyjazdu. Niewielkie trzcinowisko na skraju PN "Ujście Warty" aż huczało. To dobry czas, bo ptaki przemieszczają się i odzywają, i w ten sposób łatwiej jest je zaobserwować. Ruszaliśmy o świcie, żeby światło było łaskawe a ptaki chętne do współpracy. Spodziewaliśmy się, że spotkamy coś ciekawego, ponieważ i w zeszłym roku pojechaliśmy tam, by obserwować wąsatki, ale wąsatek ... nie było. Ale miejsce było fajne, a obecność rokitniczek potwierdzała, że teren jest dla ptaków łaskawy.
Brzęczki usłyszeliśmy o wiele wcześniej i w zupełnie innym miejscu. Ale uwrażliwiliśmy się na ich głos i rozglądaliśmy się za nimi. Są płochliwe dość, siadają daleko, ale udało się udokumentować spotkanie.
Rokitniczki wcześniej wspomniane są bardziej towarzyskie. Trochę zaczepiają, podlatują, śpiewają. Oczywiście zawsze w bezpiecznej odległości.
A i znalazły się wąsatki. Samiec nieco nieśmiały, zdjęcie tylko dokumentacyjne. Samiczka przyglądała się ciekawie.
I szef wszystkich szefów - podróżniczek. Terytorialny, przez to można go było spotkać tam, gdzie bywa. Śpiewał pięknie, pozował, choć z dużą rezerwą.