sobota, 22 marca 2014

Dzieci w rodzinie cz.3

     Czyli kolej na nas... My uwiecznieni przy pomocy smieny, agfy, kodaka. Lata 50-te i 60-te, fotografii dzieci coraz więcej, już nie tylko przy specjalnych okazjach, ale także w domu, na spacerze, na wakacjach. Często wywoływane we własnej ciemni. Jakie to miłe pamiątki. Wiele wydarzeń pamiętamy własnie dzięki tym zdjęciom. Czas naszego dzieciństwa i beztroski, do czego zawsze będziemy tęsknić i wracać.


Dobrunia z dziadkiem Teodorem w kwietniu 1957 roku
na spacerku w Skarżysku - Kamiennej
(o ile się nie mylę).
Piękna scena! Uwielbiam to zdjęcie! Na nim moja mała siostra, mój ojciec chrzestny
Kazimierz Wiza (tato Rysi) i rodzice. Na tym zdjęciu uchwycona jest idealnie atmosfera roku 1958.
Ciocia Renia, a po lewej moja kuzynka Beata, ok.1962.
Kuzynka Rysia Wiza, bratanica taty ze swoją mamą Basią i moją siostrą Dobrunią. 

Dobrunia z lalunią. Wózek z NRD.


Moja siostra trzyma na rękach małego braciszka. Towarzyszy jej nasza kuzynka Beata, siostrzenica taty. 
Mój brat Radek. Ma 2 lata. Uwielbiał brykać i skakac po tapczanach.
Źle ta się dla niego skończyło - bo w końcu rozbił nos.
Została blizna ku przestrodze i cała rodzina ostrzega dzieci,
że nie wolno skakać, bo będziesz miał taki nos jak Radek.

Maciej jako niemowlaczek. Upalne lato 1966r.
Bolek, jak się urodził, wyglądał tak samo!
Maciej z mamą.
Maciej w łóżeczku, 1967r.
To zdjęcie mnie urzekło. Maciej z braćmi Jędrkiem i Grzesiem  i mamą nad morzem na wakacjach.


To ja. 1971? Płaszcz tzw misiu. Coś mi się wydaje, że go nie lubiłam.
Ja z Dobrunią. Płaszczyk wybrałam sama w sklepie,
 bo bardzo mi się podobał. Rataje, ok.1972?
Ja i misiu. Rok 1973, na balkonie os. Rzeczypospolitej.
 Misiu historyczny, bo zbierałam na niego pieniążki do skarbonki.
Skarbonka była drewniana w kształcie domku, dołem zamykana na kluczyk.
 Babcia Frania przy okazji każdego spotkania dawała mi parę złotych.
Jak zobaczyła jak pilnie zbieram grosz do grosza, wrzuciła mi do niej
dwie dychy. Miałam już całą kasę! Kupiłam go w sklepie "Dom dziecka"
na Placu Wolności. Był strasznie ciężki, bo wypełniony trocinami.
Gonitwy z bratem przed blokiem. Wystrojeni więc chyba idziemy do kościoła.

sobota, 15 marca 2014

Uszatka błotna - spotkanie z sową - styczeń 2013

   Kto fotografuje wie, że drugi raz okazja się nie zdarza...
Nie chodzi tu nawet o ptaki, ale nie da się stworzyć dwa razy takiej samej sytuacji. Ile jest szczęścia, przypadku, fuksa...
   A że drugi raz sowa nie przyleci w to samo miejsce i my też tam będziemy, to jest pewne.
Przyborów 22.01.2013, szlak "ptasi" zwany "Betonką". Zimno, ale spokojnie, szaro, lekko prószy śnieg. Rozlewisko zamarznięte. Żadnych ptaków, kompletna cisza. Z lasu coś wyleciało, myślałam, że myszołów. Ale Maciej wziął lornetkę i mówi: sowa! Usiadła na kołku parędziesiąt metrów od nas. Wsiedliśmy do samochodu, wystawiliśmy obiektywy z okien, ja musiałam "wywiesić" się z okna. Podjeżdżaliśmy powoli, cały czas robiąc zdjęcia. W pewnym momencie musieliśmy wykręcić konwertery, bo była w całym kadrze. Podjechaliśmy tak blisko, że bliżej nie miało sensu. Była przed nosem jak gołąb na rynku. Grzecznie siedziała jakiś czas, potem niespiesznie poleciała. Byliśmy oszołomieni i strasznie podekscytowani. Po prostu mieliśmy szczęście.
   Dopiero po powrocie do  "Dudka"  ją zidentyfikowaliśmy. To uszatka błotna, nieliczna w Polsce, polująca za dnia. Lubi takie tereny jak ujście Warty czyli podmokłe doliny i łąki. 







   Kolejnego dnia spotkaliśmy uszatkę błotną jeszcze raz. Tym razem siedziała na drzewie przy drodze. Chwilę wcześniej widzieliśmy przez lornetkę innego osobnika. Czyli było ich kilka na tym terenie.



piątek, 7 marca 2014

Dalie cz. 4 – kaktusy i wiatraczki

   Określam je jako „wesolutkie”. Ich kwiaty są lekkie, często łodygi są sztywne i przez to nie pokładają się po deszczu. Te, które dziś przedstawiam mają swoją klasyfikację: określa sią je jako kaktusowe, półkaktusowe i storczykowe. Na zdjęciach wyraźnie widać, dlaczego własnie tak sie dzielą.  Niektóre kwitną obficie (Nuit d’Ete, Preference), inne oszczędniej, ale zawsze uroczo. Bywają malutkie (Red Pigmy) oraz całkiem spore (półkaktusowa My Love, orchideowa Windmill). Stanowią miłą odmianę w krajobrazie ogrodowym.
    Do rozpoczęcia kolejnego sezonu daliowego jeszcze 1,5 miesiąca. Już dokupiłam kilka odmian, kolejne w planach. Już mają przygotowane miejsce w ogrodzie.

Na początek "orchideowe" wiatraczki. Istnieje wiele odmian w tym pokroju (Honka Red, Honka Orange, Honka Rose, Lupin Sheila, Juul's Star, Hy Scent, Lorona Dawn, Tahoma - kilka rodzajów), ale raczej kiepsko dostępne w Polsce, ale będę poszukiwać.


Honka

Windmill

Honka Surpise
Dalie półkaktusowe:

Red Pigmy

Preference

My Love
Dalie kaktusowe:


Mistral

Ozyrys

White Star
Nuit d'Ete

niedziela, 23 lutego 2014

Ewolucja wózka cz.9 - lata 70-te i 80-te

     Kolejne pokolenie we wózkach. Tym razem kuzyn, dzieci mojej siostry, moich kuzynek. Wysypało się kilka oczekiwanych pociech, po przerwie kiedy urodziłam się ja. Dzieciaki już są dorosłe i niektóre mają już swoje dzieci. 
     Wózeczki nadal z dermy, ale lekkie i eleganckie, często z wzorami po bokach lub okienkiem. Dodatkowym wyposażeniem były szelki - puszorki, rozwieszane siatki na rączkach, koszyk pomiędzy kołami, grzechotki na gumce rozwieszane na budce. Materacyki w wózkach typu gondola były często wykonane z trawy morskiej, na to zakładało się prześcieradło, dodawało poduszeczkę, w budkach często wisiały szkaplerzyki na czerwonej wstążce - takie pomieszanie zabobonów z pobożnością, żeby wszystko, co możliwe chroniło niemowlę.

Andreas - syn koleżanki mojej siostry z NRD. Sierpień 1978r.
Sierpień 1979 rok. W wózku Bogna Nawrocka - moja siostrzenica.
Wózek był koloru rudego i moja mama kupiła go w "Alfie".
Wózek pcham ja.
Kolejna odsłona Bogny w wózeczku.
Bogna, maj 1979r.
Bogna, sierpień 1979r.


Mój kuzyn Adam Wartecki w uroczym wózku z okienkiem na świat.
Coś przytrzymuje dzielnie rączkami i nóżkami. Rok 1980.
W uroczym głębokim wózku leży
i słodko się uśmiecha Wojtek Gruszka
syn Beatki i Janusza. Zdjęcie zrobione
w lipcu 1981r. w Katowicach - Murckach
u dziadków Gruszków w ogrodzie.

Tu Wojtek w tzw. wózku sportowym,
który był używany zamiast dziecięcego 
siedziska (krzesełka). Obok karmiąca ręka Beaty.
Zdjęcie pochodzi z drugiej polowy 1981 roku.
Jak Wojtek był starszy to wyskakiwał z wózka,
 bo tak się palił do jedzenia (odwrotność niejadka).
Też Murcki, jadalnia u dziadków Gruszków.

Kuzyn Macieja - Tomek, Kiszewo 1984r.


Kuzyn Macieja - Tomek z mamą Anią, Kiszewo 1984r.

Weronika Filipińska na zdjęciu z mamą Rysią i jest to 1985 rok (wiosna).
To zdjęcie zrobione jest przed nieistniejącym już domem przyjaciółki Rysi
na ulicy Podchorążych. Wózek z białej dermy, uroczy, ale ciężki
do utrzymania w czystości.

Uroczo uśmiechnięty mój mały kuzyn Lukas Wartecki 
w spacerówce. Szwecja, lato 1986r.



Na koniec ciekawostka. Na stronie http://foto.karta.org.pl/ znalazłam poniższą fotografię, która łączy temat wózków z historią Polski. 

4.06.1989, Sztokholm, Szwecja. Wybory. Akcja informacyjna biura "Solidarności"
 - Komitet Obywatelski na trawniku przed ambasadą 
Oraz inna wcześniejsza fotografia z lat 80-tych :

13 grudnia 1982 Lund, Szwecja Kiermasz polski - "Polski Bazar Jesienny"
 zorganizowany przez polskich emigrantów.
I jeszcze parę perełek z Karty:

Luty 1976, Praga, Czechosłowacja Dom towarowy "Kotva",
 Na pierwszym planie dziecięce wózki, w tle z lewej półki z zabawkami.
Fot. Romuald Broniarek


14.04.1975, Warszawa, Polska Ulica Marszakowska,
 przejście dla pieszych, dziecko w wózku. Fot. Jarosław Tarań


18-20.02.1985, Zakopane, Polska Ośnieżona ulica, 
kobieta z dziecięcym wózkiem z płozami sanek w miejsce kółek, 
z prawej dwie osoby z nartami. Fot. Jarosław Tarań/KARTA [85-36], 
udostępniła Danuta Kszczot-Tarań.

piątek, 21 lutego 2014

Domowy krem orzechowy...

... czyli nutella. 
   Ale nie do końca! Ostatecznie otrzymujemy krem podobny w smaku i konsystencji f.rocher. 
Potrzebne niewiele: tabliczka czekolady mlecznej, tabliczka czekolady deserowej lub gorzkiej, parę łyżek skondensowanego mleka i 100g orzechów laskowych. Tak naprawdę proporcje można sobie dobrać dowolnie, wedle upodobań.

Najpierw trzeba usunąć powłokę z orzeszków. Trzeba je wstawić do piekarnika na parę minut w 180st.C.


Jak powłoczki popękają, usunąć ją, kładąc orzechy w ręczniczek kuchenny i pocierając je o siebie.



Nie trzeba usuwać bardzo dokładnie, ale warto usunąć większość, bo od skórki krem może być gorzkawy.

Czekolady pokruszyć, rozdrobnić:



    Rozpuścić na gładko w mleku skondensowanym na malutkim ogniu, lub w kąpieli wodnej. Mleka można dodać do 100ml, wtedy krem będzie luźniejszy. Mój wyszedł twardawy, kolejny raz wezmę więcej mleka.


Orzechy zblendować na gładką masę, może się wydzielić olej.


Czekoladę i zmielone orzeszki połączyć:



I gotowe! Przełożyć do słoika, albo jeść prosto z garnka... :-)


Było pyszne, poszło szybko. Kolejny raz nie zrobiłam, bo zjedli mi orzechy...